środa, 8 października 2014

34. Tajemny mężczyzna

- Co...? - szepnęła niepewnie.
- To co słyszałaś chcę Twego dziewictwa. - powiedział zdecydowany zbliżając swoje wargi ku dziewczynie.
- Odejdź ! - krzyczała próbując mu się wyrwać.
- Jesteś moją żoną powinnaś mi być posłuszna! - poczuła ból na prawej stronie twarzy. Jej głowa przez siłę z którą została spoliczkowana, odwróciła się lekko w lewo... Policzek od razu zaczął robić się czerwony. Blondynka tylko biorąc głębszy wdech złapała się za obolałe miejsce i próbowała wstrzymać łzy.
- Kobieta nie ma żadnych praw! Powinna być w całości zależna i posłuszna mężowi! - cały czas krzyczał na bezbronną dziewczynę. - Rozumiesz w końcu ?! - złapał na jej lewe ramię i zaczął nią potrząsać.
- Nie..Nie dotykaj mnie! - wykrzyczała nie mogąc już wstrzymać łez.
- Głupia! - kolejny cios. - Cały czas chciałem żebyś czuła się tu jak w domu, jednak teraz zmienimy trochę grę - uśmiechnął się chytrze. Spoglądając na obfity biust blondynki. Lucy momentalnie zakryła miejsce rękoma, mając lekko zawstydzony wyraz twarzy.
- O jakiej grze mówisz? - spytała niepewnym głosem, nie spuszczając czarnego maga z wzroku. Zeref usiadł wygodnie na wielkim łożu dziewczyny.
- Moją grą jest ten cały świat. Jeśli coś mi nie pasuje po prostu to niszczę - powiedział całkiem spokojnie.
- Życie to cud, nie można go traktować jak jakąś grę - blondynka usiadła na fotelu od toaletki. Mimo że nie spuszczała go z wzroku, zachowywała bezpieczną odległość.
- Haha śmieszysz mnie. Życie to cud? Niby gdzie? Przy ostatniej wojnie z zimną krwią zabiłem takich tysiące jak ty. A teraz zabiję miliony! - szaleńczy śmiech można było usłyszeć nawet na korytarzu.
- Zamierzasz znów wywołać wojnę?! - Lucy z niedowierzania, aż wstała z krzesła.
- Nie unoś się. - powiedział spokojnie, jednak poważnie co przywróciło blondynce zdrowe zmysły.
- Tak... - szepnęła wracając na miejsce. Smutek zagościł na jej twarzy, a piekące policzki przypominały jej o ból, który zafundował jej Zeref.
- Jeszcze dziś opuszczę rezydencję , i razem ze swoją dwójką strażników zacznę podbijać ziemie. Jednak spokojnie , ominę Fiore. Dlaczego? Interesuje mnie on. Jestem zainteresowany jak silny się stanie w tak krótkim czasie. - wstał z łóżka i podszedł do drzwi, gdy złapał za klamkę znów odwrócił się do zdziwionej Lucy. - Jestem ciekawy czy zdoła mnie pokonać. A jeśli chodzi o Ciebie to wypełniłaś już swoją rolę w tej grze. Ściągnęłaś ze mnie klątwę , jednak nie dałaś mi satysfakcji jako "żona". Przez co zostaniesz ukarana. Od teraz nie masz prawa opuszczać tego pokoju. - jego włosy lekko się uniosły i po chwili z jednej z szuflad wyłoniła się korona. Uniosła się i wpadła prosto w ręce maga. - Lepiej zabiorę to ze sobą. Byłoby bardzo źle gdybyś nauczyła się nią posługiwać. -
- Dlaczego to robisz?! Po jaką cholerę wywołujesz kolejną wojnę!? Lubisz uśmiercać ludzi?! - nie wytrzymała. Wstała i krzyczała na chłopaka. Szybkim krokiem zbliżył się do niej i po raz kolejny ją spoliczkował.
- Kobieta nie ma prawa do głosu. Od teraz takie są zasady gry. Do zobaczenia - wyszedł z pokoju, zostawiając oszołomioną Lucy samą. Siedziała na podłodze trzymając prawy policzek, z którego sączyła się krew. Cios Zerefa był na tyle silny, że lekko lecz skutecznie przeciął jej delikatną skórę. Płakała...bojąc się co zrobi czarny mag.
~~
- Braciszku! - krzyknęła Lua, widząc schodzącego z piętra czarno-włosego.
- Lua, wezwij Rediego i Marinę już pora - uśmiech dziewczyny zniknął, gdy tylko usłyszała te dwa imiona. Jej wyraz twarzy oznaczał szok i przerażenie.
- Zeref nie mów mi, że chcesz znowu zabijać -poważnie na niego spojrzała.
- Tym razem zabiję milion istnień! Nie! Więcej! - zaczął śmiać się na całą posiadłość.
- Zeref... - szepnęła przerażona.
- Idź po moich strażników! - krzyczał uradowany.
- Nie! - spuściła swój wzrok i zacisnęła pięści.
- Jak to "nie"? Nawet ty mi się stawiasz?! - był zły, wręcz wściekły.
- Nie pozwolę Ci znów zabijać! Wiesz że to źle ! - ze spuszczoną głową , podszedł do niej. Zpłapał jej ramiona i mocno trzymając spojrzał w jej oczy.
- Auć... - szepnęła, a na jej twarz wtargnął wyraz bólu. Zeref miażdżył jej ramiona. To pierwszy raz gdy mu się sprzeciwiła, a on sprawiał jej ból.
- Posłuchaj, jestem Zeref. Najpotężniejszy czarny mag. Twoje słowa dla mnie nic nie znaczą, teraz pójdziesz ze mną po strażników, albo wracasz do siebie - jego słowa oschłe i poważne , raniły dziewczynę.
- Wracam.. do siebie - szepnęła spuszczając głowę by nie mógł dojrzeć łez w jej oczach.
- Jak uważasz. - popchnął ją tak, że upadła na podłogę. Nie zwracając więcej na nią uwagi sam ruszył do jednego z "tajnych" pokoi.
- Redi. Marina. - powiedział poważnym głosem.
- Tak Zeref-sama? - od razu na zawołanie, stawił się wysoki dobrze zbudowany mężczyzna. Miał rude włosy i szaleńczo zielone oczy.
- Już czas. Wieczorem macie być gotowi. -
- Tak jest Zeref-sama - mag poszedł w dalsze części pomieszczenia, gdzie ukryte były jeszcze jedne drzwi. Tylko on miał prawo wchodzić do tego pomieszczenia. Nikt więcej.
~~
Siedziała na podłodze, wsłuchując się w oddalające się kroki Zerefa. Była świadoma, skutków wojny. Chaos, śmierć, krew... sama przez to przeszła. Dlatego zamierzała za każdą cenę powstrzymać ciemnego maga. Nawet ceną swojego życia. Wiedziała, że była dla niego ważna, jednak nawet ona nie ma prawa zakłócać jego planów. Każdy kto tylko próbował kończył śmiercią. Dziewczyna wytarła płynące z jej oczu łzy, wstała otrzepała się i skierowała swoje kroki do pokoju blondynki. Kiedy dotarła nieśmiało zapukała.
- Proszę - usłyszała cichy, słaby głos. Gdy weszła do pokoju jej oczom ukazała się płacząca w poduszkę dziewczyna.
- Lucy - rzuciła się na jej szyję, mocno przytulając. Szybko zauważyła czerwone policzki i jeden przecięty. Dotykając prawy policzek Heartfili, mimo iż była bardzo delikatna widziała grymas bólu na jej ustach.
- To on Ci to zrobił prawda? - zasmucona spuściła wzrok. - Zeref znów idzie zabijać. Spróbuję go powstrzymać, pewnie przypłacę za to życiem. Dlatego obiecaj mi coś - blondynka cały czas z wielkim zdziwieniem spoglądała na Luę.- Kiedy zginę musisz się stąd wydostać i uratować swojego kochanka. Jest tutaj wiele ukrytych pomieszczeń, ale uważaj by nikt Cię nie zobaczył. Wszyscy ludzie są tutaj całkowicie oddani Zerefowi. Nie znajdziesz żadnego sprzymierzeńca - Lucy ze skupieniem słuchała jej słów.
- Dziękuję - powiedziała uśmiechając się, pomimo łez ponownie uwalnianych z jej czekoladowych tęczówek.
- Nie ma za co, dbaj o ten świat - przytuliła blondynkę do siebie i opuściła szybko pokój. Jeśli chciała go zatrzymać musi to zrobić teraz. Wieczór już nadchodził, a ona szybko myślała nad jakimś planem.
~~
To wszystko było dziwne i przerażające. Z początku nawet miły Zeref, nagle stał się nachalny, wredny i co najważniejsze uderzył ją. Bała się. Nie miałą przy sobie nikogo prócz Lui, która niedługo miała zginąć. Widziała w jej oczach tą pewność i odwagę, dlatego nie odzywała się słowem. Mogła mówić godzinami i tak by jej nie przekonała. Znała parę osób tak samo upartych i pewnych siebie jak ona. Na samo wspomnienie przyjaciół lekki uśmiech zagościł na twarzy. Ciekawe co u nich, a zwłaszcza co u niego... Wyczekiwany wieczór zbliżał się wielkimi krokami. Dla zbicia czasu poszła do łazienki, nalała dużo gorącej wody. Dodała trochę olejków i weszła do odprężającej wody. Rana na policzku piekła ją nie miłosiernie jednak starała się wytrzymać. W jej myślach cały czas był tylko on. Tęskniła za nim. Cholernie tęskniła.
~~
- Wróciliśmy! - jak zawsze z wielkim kopem otworzył drzwi wejściowe. W gildii było... cicho. Każdy ze smutną mina siedział przy stole.
- O Natsu! - zawołał go poważny mistrz. Od razu wskazał, że ma się udać do jego gabinetu. Posłusznie chłopak poszedł.
- Laxsus mi już wszystko wyjaśnił razem z Lokim. Aktualnie Gwiezdne Duchy poszukują miejsca gdzie przebywa Lucy i... - staruszek spojrzał zdziwiony na chłopaka. - Dlaczego do cholery się uśmiechasz?! Porwali Lucy! - zirytowało go zachowanie chłopaka.
- Widziałem się z Lucy i kazała mi się uśmiechać. - powiedział poważnie, na co mistrzowi opadła szczęka.
- Jak to się z nią widziałeś?! -
- No ma jakiś kolczyk i w snach możemy się spotykać, ona też nie wie gdzie się znajduje. Jednak dowiedziałem się, że Zeref jutro zaatakuje - powiedział już całkiem poważnie, a uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Rozumiem. Jeśli ją nakryje ,że się z Tobą kontaktuje zapewne ją zabije - zaczął głaskać swojego wąsa.
- Mistrzu muszę rozpocząć trening -
- Sam nie dasz sobie rady - usłyszeli nieznajomy głos w kącie pokoju, ich oczy natychmiast się w tamto miejsce skierowały. Stał tam oparty o ścianę, czerwono-włosy mężczyzna, dobrze zbudowany. Jego zapach... Natsu skądś go kojarzył jednak nie mógł sobie przypomnieć skąd.
- Kim jesteś?! - wykrzyczał energicznie wstając. Natomiast staruszek siedział dalej na biurku z szeroko otwartymi oczami. Nie mógł uwierzyć, że ponownie go widzi.
- Tak szybko o mnie zapomniałeś? - zwrócił się w kierunku różowo-włosego.
- Kim jesteś do cholery?! - zapalił swoje pięści, szykując się do walki.
- Spokojnie, jesteś tak samo energiczny co ona - mężczyzna uśmiechną się pod nosem.
- Igneel, nie myślałem, że jeszcze kiedykolwiek ujrzę Cię w tej postaci -
~~
Miała tylko jedną szansę.  Wbiegła do sali gdzie był portal, i rozłożyła szeroko ręce.
- Pani która opiekuje się nocą , daj mi moc by móc odmienić los! - czuła jak pokłady energii, ulatują z jej ciała. 
- Co ty robisz?! - za późno... Zeref wtargnął do pokoju i odepchnął atak dziewczyny, energia zamiast w portal trafiła w ścianę. Wściekły mag, złapał dziewczynę za ramiona i zaczął ja szarpać. 
- Puść mnie! - krzyknęła. Jednak on jej nie słuchał i coraz bardziej zaciskał swoje dłonie na jej drobnych ramionach. 
- Ty... Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego co chciałaś uczynić?! - wściekły, wpadł w furię.
- Wiem! - pewna siebie odpowiedziała mu. 
- Tym razem przegięłaś! - puścił ja i wymierzył w nią swoją magią.- Naprawdę przesadziłaś! - dalej nie mógł się opanować. Magia z jego dłoni się uwolniła i... po kilku sekundach przebiła serce Lui. Nie mogąc patrzeć na jej martwe ciało, ruchem dłoni sprawił , iż zniknęło w otchłani. Czy taki był prawdziwy Zeref? Bez serca ? Zdolny do zabicia jedynej mu bliskiej osoby?
~~
Cały czas siedziała w wannie. Nagle poczuła lekkie trzęsienie, zdziwiona wyszła z wody. Okrywając się jedynie ręcznikiem przeszła do sypialni, już miała pociągnąć za klamkę by zobaczyć co się stało... gdy przypomniała sobie nowy zakaz. Od razu wycofała rękę i podeszła do szafy. Ubrała piżamkę i spojrzała na zegarek 21. To był czas aby się położyć. Z uśmiechem na ustach wtuliła się w milusie poduszki, okryła kołdrą i usnęła.
Znów pojawiłam się w gildii, jednak nie mogłam wypatrzeć go. Może jeszcze nie śpi? Trudno... Zobaczyłam nagle Levi-chan.
- Levi-chan! - krzyknęłam. 
- Lucuś!! - wtuliła się we mnie z łzami. 
- Już , już - przytuliłam przyjaciółkę.
- Gdzie ty jesteś ? Wszyscy się martwią! Nawet Lisanna! - akurat ona mnie najmniej obchodziła... 
- Nie wiem gdzie jestem... Ale jak widzisz dzięki temu mogę z wami rozmawiać w snach - pokazałam jej kolczyk w taki sam sposób jak Natsu. 
- A!! Czytałam o tym kamieniu ostatnio. To bardzo rzadki artefakt skąd go masz? I co się w ogóle stało?! - lekko zakłopotana  powoli zaczęłam tłumaczyć jej całe wydarzenie.  






Przepraszam że taki krótki jednak jak juz zauważyliście mam problemy z szablonem. I ogólnie z blogiem. Do tego przez ostatnie dwa dni nie miałam internetu ! ;-; Nawet teraz na szybko pisze z telefonu , w końcu powiedziałam że dziś będzie rozdział więc proszę ;)

2 komentarze:

  1. Yyyyyy... dobra nie ważne... *ucieka do Shizou*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super chciałabym jakby to było możliwe aby Natsu znów ją zobaczyła na pewno byłby szczęśliwy ;D

    OdpowiedzUsuń

Yuki Boshi