Mała dziewczynka wraz ze swoimi rodzicami mieszkała w pewnej wiosce.
Była to cicha i spokojna okolica. Już od dawna uczyła się magi. Jej mama
władała magią gwiezdnych duchów. Dziecko poszło w kierunku matki i
uczyło się magi klucznika. Blondynka siedziała teraz nad rzeczką. Ubrana
była w przewiewną niebieską sukienkę.
- Lucy! - usłyszała głos swojej mamy.
-
Już idę! - ostrożnie przeskoczyła na drugi brzeg. Teraz szła po
wydeptanej przez mieszkańców ścieżce. Na około drogi rosły kwiaty w
rozmaitych kolorach. Jej dom był blisko. Zobaczyła swoją rodzicielkę
stającą na werandzie piętrowego domku z drewna.
- Mama! - dziewczynka biegła w jej stronę. Weszła po schodach i przytuliła się do swojej matki.
- Jak był nad rzeczką? - zapytała łapiąc blondynkę z rękę i prowadząc do środka domu.
-
Spokojnie. Ale widziałam dziś trzy ważki które latały blisko niej. -
mówiła podekscytowana. Weszły do kuchni. Layla podała córce obiad i
razem usiadły do stołu.
- Mamo a kiedy wróci tata? - spytała.
-
Dziś wieczorem. Mówił że ma dla nas jakąś niespodziankę. -
dopowiedziała z uśmiechem. Lucy szybko szczęśliwa zjadła posiłek odeszła
od stołu. Kochała gdy tata wracał do domu mimo że było to rzadko.
Jednak mimo swojego wieku rozumiała ze praca żołnierza nie jest łatwa.
Poszła do swojego pokoju. Otworzyła małą skrzynię z zabawkami i
wyciągnęła z niej ukochaną lalkę. Dostałą ją niedawno na urodziny od
rodziców. Nagle poczuła jak ziemia się trzęsie, spojrzała za okno i
wtedy.. Widziała i usłyszała wielki wybuch. Zobaczyła jak daleko pali
się las a przed nim idzie dość duża grupa uzbrojonych mężczyzn.
- Mamo! Tata wraca! - krzyczała z nadzieją.
-
Lucy chodź tutaj szybko!! - usłyszała roztrzęsiony głos swojej
rodzicielki. Szybko trzymając w jednej ręce kochaną zabawkę biegła po
schodach.
- Co się stało? - spytała widząc zaskoczoną matkę.
- Lucy posłuchaj bardzo cie kocham. Trzymaj, pamiętasz swoich przyjaciół prawda ? - podała jej pęk złotych i srebrnych kluczy.
- Ale mamo - Layla po raz ostatni wezwała swojego ducha.
-
Zegarze obroń moją córkę. - Lucy posłusznie siedziała teraz bezpiecznie
we wnętrzu zegara. Jednak bała się. Szybko ona sama wezwała Pule. Mocno
go ściskała i moczyła łzami.
- Mamo!! - krzyczała. Jej mama uśmiechała się do niej czule.
-
Tata niedługo przyjedzie zamiast mnie ty przywitaj go uśmiechem dobrze -
w tej chwili zegar stał się niewidzialny dla innych magów. Lucy byłą
bezpieczna. Jednak widziała jak jej mam zostaje ranna, jak upada. A ona
nic nie może robić. Gwiezdny Duch widząc śmierć swojej pani, szybko
wybiegł z domu. Schowali się nad rzeczką. Lucy z nadmiaru emocji spała
słodko przytulając do siebie Michell i Pule.
- Panienko Lucy - budził ja Duch.
- Tak? - obudzona spytała. Spojrzała na niebo. Na granatowym tle idealnie widać było piękne gwiazdy.
- Twój ojciec -wskazał na osobę stojącą za nimi.
- Tata! - duch zniknął a dziewczynka wleciała w ojca przytulając sie do niego.
- Skąd ja wiedziałem że tutaj będziesz. - przytulił ją. - A gdzie mama? - spytała po dłuższej chwili. Lucy rozpłakała się.
- Mama ona...umarła - powiedziała przez łzy.
-
Co..? - tylko tyle zdołał wypowiedzieć. Złapała córkę za rękę i
poprowadził w kierunku gdzie stał ich dom. Mała miała rację. W tym
miejscu gdzie razem mieszkali została tylko coś mocno wypalona ziemia.
Nic nie zostało.
- A co z innymi mieszkańcami? - spytał ukrywając uczucia szorstkim głosem.
- Nie wiem . - przytuliła lalkę.
-
Dobrze że chociaż ty przeżyłaś. - wyciągnął ze swojej kurtki tiarę. -
Przyszłą księżniczko. - odpowiedział wkładając koronę na blond-włosy
przyszłej księżniczki. Zabrał ją do zamku gdzie żyła z nie tym samym
ojcem. Był szorstki i myślał tylko o pieniądzach , a to wszystko przez
wydarzenia z tamtego dnia.
Wiele lat później.
- Księżniczko Lucy! - słyszała wołające ją służące. Miała tego dość. Szybko wbiegła do jakiegoś pokoju.
- Nareszcie - odetchnęła z ulgą.
- Lucy tak nie powinny robić księżniczki - usłyszała kazanie ze strony swojej przyrodniej siostry.
- Tak wiem. - odrzekła smutno.
-
Jesteś jedyną księżniczką czystej krwi - podeszła do niej brązowo-włosa
i poprawiła włosy. Nie były do siebie podobne. Lucy była o rok młodsza
od niej.
- Emili proszę nie mówmy już o tym. Już za trzy dni
kończę 18 lat ,a wtedy wyprowadzę się i tobie oddam rządy. - powiedziała
siadając na brzegu łóżka z baldachimem.
- Czy ja wiem. Słyszałaś że ojciec wybrał dla nas mężów? - Lucy szybko zdziwiona wstała.
- CO?!- siostra tylko lekkim uśmiechem próbowała ją uspokoić.
- Lucy ciszej wiesz że jak cie usłyszą to znowu pójdziesz na lekcję dobrych manier. - blondynka posłusznie ochłonęła.
- Dziś ma się odbyć bal z okazji zakwitnienia wiśni. I to dziś ich poznamy. - poinformowała ją.
- Ja jak zawsze będę gorsza niż ty. Zapewne będziesz mogła sama sobie wybrać ,a ja ..- nie dokończyła.
-
Lucy wszystko będzie dobrze wiesz że możesz na mnie liczyć. A właśnie
odzyskałam coś dla ciebie - podeszłą do jednej z komody i wyciągnęła pęk
kluczy.
- Emili dziękuję - przytuliła ją.
- Nie ma za co to w końcu twoje. Chociaż trudno było mi je wybłagać od ojca więc tym razem uważaj - ostrzegła ją.
- Dobrze - schowała je w kieszeni krótkich spodenek.
- A teraz marsz do pokoju i przebierz się na bal - stanowczo lecz z uśmiechem rozkazała jej siostra.
-
Zgoda - blondynka wyszła z jej pokoju i poszła w kierunku swojego.
Nienawidziła ojca.Kiedy przyprowadził ją do zamku była szczęśliwa
,jednak później okazało się że zdradzał jej matkę. Tak poznała swoją
przyrodnią siostrę. Kochała ją. Wiele razy ratuje ją przed ojcem. Z
początku miały obie nadzieje że tata kocha je po równo. Czas jednak
pokazał że do Lucy ma jakąś pogardę. Dlatego Emili miała z nim lepsze
kontakty. Blondynka była nawet z tego zadowolona, że nienawiść jest
odwzajemniona. Szła teraz wielkim korytarzem.
- Panienko Lucy! - złapały ją służące.
-
Tak..! - szybko wprowadziły do jej pokoju. Był on największy w całym
zamku i umieszczony wysoko na wieży. Miała również do swojej dyspozycji
balkon , na którym kochała przesiadywać w nocy patrząc na gwiazdy.
Ściany pomalowane były na złoty. Różowe wielkie łózko z baldachimem,
obok wielka łazienka i drugi pokój z wielką garderobą. Służące
zaprowadziły ją do garderoby i we trzy szykowały ja na wielki bal. Po
godzinie Lucy była już gotowa.Ubrana została w piękną różową suknię z
dodatkami.
- Gotowe panienko wyglądasz ślicznie - odpowiedziała jedna z służących.
-
Dziękuję - uśmiechnęła się sztucznie. Zaraz pozna swojego przyszłego
męża. Więc jak mogła się cieszyć? Usłyszała pukanie do jej pokoju.
- Proszę - odpowiedziała gdy służące wyszły.
- Lucy chodźmy bo się spóźnimy - powiedziała Emili ciągnąc siostrę za rękę.
- Emili gdzie ci się tak śpieszy? -spytała Lucy biegnąc za siostrą.
-
Nie chce żebyś znów kłóciła się z ojcem więc posłucham mnie - zgodziła się i szybko dotarły do na bal. Usłyszały trąbki a po chwili ich imiona.
-A
o to księżniczka Emili - siostra puściła mi oczko i zeszła po schodach
do gości. I teraz bębny zaczęły grać. Orkiestra trąbiła w trąbki.Teraz
jej kolej.
- A o to przyszła królowa księżniczka Lucy - powoli
stawiała kroki schodząc po czerwonym dywanie rozwiniętym na złotych
schodach. Każdy z gości zaniemówił widząc ją. Tylko Emili uśmiechała się
do niej czule. Rozpoczął się wielki bal który musiał otworzyć taniec
króla z Lucy.
- Jak widać dobrze że kazałem ci nauczyć się
tańczyć - usłyszała. Zamknęła oczy wsłuchując siew rytm muzyki i
dopasowując go do swoich kroków. Nie miała ochoty na drugą z nim
kłótnię. Po chili pierwszy taniec się zakończył. Lucy lekko się
skłoniła i odeszła w stronę balkonu. Stanęła przy barierce i spojrzała
na gwiazdy.
- Czy mógłbym prosić do tańca? - odwróciła się i ujrzała różwo-włsoego chłopaka. Tęczówki miał dzikie zielonym kolorem. Co zdziwiło dziewczynę miał małe kły..!
- Tak - odparła podając mu rękę. Była pena że ją teraz pociągnie na sam środek balu,ale on tańczył z nią na balkonie. To było takie inne. Nie spodziewała się tego. Pogrążona w myślach szybko usłyszała koniec muzyki.
- Dziękuję za taniec - schylił sie do psa.
- Nie to ja dziękuję - zarumieniła się. Nie wiedziała dlaczego ale on dawał jej do tego nie znany powód.
- Jestem Natsu Dragneel - przedstawił się patrząc na gwiazdy. Ona zrobiła to samo.
- Ja jestem..-
- Księżniczka Lucy Heartwilia przyszła królowa - powiedział przenosząc swój wzrok na jej czekoladowe tęczówki. - Miło mi było poznać - pocałował ją w rękę, i wrócił na salę. Ona stał zdziwiona patrząc na wejście do sali.
- Chyba się zakochałam - szepnęła patrząc na swoją rękę. Nagle usłyszała głos swojego ojca. Musiała niestety wrócić na salę.
- Tak więc dziękuję wszystkim za przybycie ,a teraz to na co wszyscy czekali. Emili .Lucy .- spojrzał na nie. Obie stały mając zamknięte oczy.
- Tak więc kandydatem na męża dla Emili zostaje...Natsu Dragneel! - blondynka patrzała na postać chłopaka który stanął obok jej siostry. Poczuła dość mocne ukucie w sercu. Wiedziała że to nie on będzie jej mężem ale miała taką mała nadziej.
- Kandydatem na męża i przyszłego króla zostaje ...Tsunayoshi Sawada! - obok jej stanął chłopak brązowych oczach i włosach. Jednak czuła że jego wzrok poszukuje jej siostrę i uśmiecha się do niej.
- Tak więc tak zakończymy bal z okazji zakwitnienia wiśni - zakończył ich ojciec. Narzeczeni zostali zabrani do swoich pokojów a one stały patrząc w podłogę.
- Lucy chodźmy do twojego pokoju dobrze? - słyszała jak ledwo powstrzymuje łzy.
- Dobrze. - postanowiły użyć skrótu i poszły przez tajemniczy korytarz, którego wejście było ukryte w schodach. Gdy doszył do pokoju blondynki brunetka nie wytrzymała i rozpłakała się.
- Lucy to nie uczciwe! - po raz pierwszy to jej młodsza siostra musiała ją podnosić na duchu.
- Jago kocham Lu a on ma być twoim mężem?! - krzyczała. Tu mogła krzyczeć i płakać do woli bo nikt tu nie przychodził, prócz służby gdy miała rozkaz ubrać, lub przygotować Lucy.
- A ja co mam powiedzieć chyba zakochałam się w Natsu a to ma być twój mąż! - obie tuliły się i płakały. Jeszcze nigdy nie były tak przygnębione.
Natsu zapukał do pokoju Sawady.
- Proszę - usłyszał jego głos. Wszedł do środka. Pokoje mieli takie same, jeśli chodziło wielkość. Tsunayoshi siedział na fotelu za biurkiem. Różowo-włosy podszedł do niego i położył ręce na biurku.
- Nie pozwolę aby Lucy wyszła za ciebie - powiedział.
- Ja nie pozwolę byś wyszedł za moją Emili - oboje ułożyli plan który już jutro mieli wcielić w życie.
Emili już zmęczona wracała do swojego pokoju, tym czasem Lucy leżała dalej na łóżku. Nagle kątem oka zauważyła jakieś pęknięcie w suficie. To nie możliwe by tego wcześniej nie zauważyła. Szybko wstała na łóżku i dotknęła dziury. Nagle tak jakby nacisnęła przycisk. Za nią stałą usłyszała lekkie szmery. Odwróciła się i zobaczyła ukryty w ścianie sejf. Szybko podeszła do niego i wyciągnęła zawartość. Przedmiot w nim schowany przypominał pamiętnik? To dobre określenie. Otworzyła go i zaczęła potajemnie czytać.
Tak więc mam małe problemy z komputerem który zaczął mi strajkować xd Mam nadzieję że one-shot wam się spodoba i już niedługo jak się uda pojawi się część druga w której wszystko stanie się jasne.
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE w takim momencie ! no weź czemu .. błagam nie rób mi tego ;-; błaaaagam ! ja tego nie wytrzymam idę się normalnie pociąć ....
OdpowiedzUsuńLaxus : przepraszam ale moja koleżanka Ci nie pożyczy najlepszego więc .. weny ,czasu i chęci * uśmiecha się * a teraz wybacz ale muszę jej wyrwać żyletkę ! *macha *
* powraca zawiedziona do komputera * ahh dobra .. nie potne się ale to nie znaczy ,że nie będę smutała ... chociaż mam mojego "kolegę " i kunai'a obok ... gi-hi ... to ja już pójdę za nim napiszę krótko jak katuję tego pana obok :D
Ale podekscytowana jestem .Rozpala mnie w środku !!!:D
OdpowiedzUsuńWszystko jest na odwrót Natsu i Emilia i Lucy i Sawada !!!
Dlaczego koplikujesz im życie zła
Mizutami :Uspokój się ,chcesz być znokautowana oszczędzę ci cierpienia .
Tak ! Proszę
Mizutami :.....Pac....(Ayomii leży nie przytomna )
Mizutami :Jak widać Ayomi zasnęła, więc ja prześlę ci weny oraz pozdrowinki ,jak to ona często mówi .Papa do następnego rozdziału !!!!:D
Szczerze...?
OdpowiedzUsuńNie przypadła mi do gustu cz. 1
I tu nie chodzi o błędy (których jest multum xd) tylko o całość.
Oczywiście Lucy cielak, musiała się pierwsza zakochać itp.
Dodatkowo od razu Natsu zakochany w Lucynie, co nie jest akurat AŻ tak złe, jednak ten taniec na balkonie... Gdybyś go inaczej opisała byłoby genialnie...a tak.
Cóż, to tylko moje skromne zdanie, uważam że się przyjaźnimy, dlatego nie chciałam Cie okłamać.
Wgl. to nienawidzę kłamać.
Ale za to mogę pochwalić, że fantastycznie opisałaś początek !
:D
Pewnie to wina kompa, więc nie będę Cie oskarżać obłędy :>
Pozdrawiam :3
Świetny one-shot.Czekam na następną część. Weny dużo weny ślę
OdpowiedzUsuńPowiem tak, trochę zgadzam się z Mik, ale uważam, że rozdział przyjemny, miło się czytało, trochę za bardzo przewidywalny i bohaterowie za szybko się w sobie zakochują, ale uważam, że fabuła zasługuje na 100 punktów :)
OdpowiedzUsuń