środa, 31 lipca 2013

4. Przyjaciel

Wszedł do gildii spokojnie, bez większego entuzjazmu. Czyli zupełnie inaczej niż zwykle. Zazwyczaj drzwi otwiera kopniakiem, i z szerokim uśmiechem na twarzy woła głośno "wróciłem", by zaraz później usłyszeć radosne przywitanie członków gildii. Usiadł przy barze tuż obok Erzy. Mirajane, która czyściła kufle na piwo patrzyła na Tytanię tak jakby... Ponaglająco. Salamander od razu spojrzał na niezadowoloną Tytanię, która powoli kierowała wzrok w jego pełne zdziwienia i nadziei oczy.
-Po rozmowie z Mirą... Stwierdziłyśmy, że lepiej by było gdybyś pojechał sprawdzić co z Lucy. Erza nie była zadowolona, bo to ona chciała jechać, jednakże jak to określiła Mirajane "Natsu był pierwszy na liście" . Mogła niby pojechać razem z nim, ale trzeba ją wesprzeć, a nie wpychać się do jej rodzinnego domu grupami i robić jej dodatkowy kłopot, chociaż ona na pewno by tak nie uważała. Erza nie zdążyła nawet powiedzieć kolejnego słowa, kiedy Salamander wraz ze swoim niebieskim exceedem wybiegli z gildii zostawiając za sobą drzwi otwarte na oścież. Co prawda Natsu nienawidził podróżować, jednak teraz nie przerażało go to, że będzie musiał jechać do pociągu, który w jego oczach był żelaznym potworem. Chłopcy wpadli do swojej chatki tylko przelotem, gdzie wzięli ze sobą tylko najważniejsze rzeczy i od razu pobiegli na peron, gdzie stał już pociąg. Natsu niemalże od razu na jego widok zrobił się zielony, jednak dzielnie wszedł do środka i zajął miejsce. Jego exceed usiadł sobie naprzeciw niego i bacznie obserwował jak ten wychyla swoją zieloną twarz przez otwarte okno. Jak każdy współczuł mu tej cholernej choroby, jednak jakoś nie specjalnie to okazywał, bo zajęty był wcinaniem swojej rybki, którą udało mu się szybko wykraść z lodówki przed wyjściem. W tym czasie blondynka po kolejnej nieprzespanej nocy opuściła balkon wchodząc do swojego pokoju, gdzie kołdra na łóżku nie była nawet odchylona... Tak, nawet nie miała zamiaru się kłaść. Całymi nocami przesiadywała na ławeczce na balkonie patrząc w niebo i prosząc Boga o zdrowie dla ojca. Błagała wręcz by zamiast jego wziął do siebie właśnie ją. Lucy weszła do łazienki, gdzie napełniła wannę po same brzegi zrzucając przy tym swoje ubrania. Weszła do gorącej wody chcąc na chwilę się odprężyć. Nie trwało to długo bo zaledwie pół godziny, a wszyscy wiemy, że Lucy potrafi siedzieć w wannie naprawdę długo raz po raz dolewając sobie gorącej wody. Wyszła z wanny wypuszczając wodę i okryła się ręcznikiem. Następnie owinęła swoje włosy kolejnym i spojrzała w lustro opierając się dłońmi o białą, czyściutką, aż lśniącą umywalkę. Podkrążone, zaczerwienione oczy, wychudzona twarz... Delikatnie drżące dłonie. Widać było, że jest w złym stanie. Na szczęście jej ojciec nie był na tyle uparty, albo najzwyczajniej nie miał siły na dogadywanie się z nią. Tego dnia młoda Heartfillia musiała zastąpić panią Spetto, ponieważ ta musząc pilnie coś załatwić wyjechała jeszcze nad ranem. Ubrała się powoli i weszła w korytarz, na którym było pełno pięknych obrazów. Jednak ona nie zwracała na nie uwagi. Szła wolno przed siebie zbliżając się do wielkich schodów prowadzących w dół. Niemalże każdy schód skrzypiał, kiedy tylko na niego stanęła. Schodziła powoli, aż w końcu wkraczając na równą już, drewnianą podłogę weszła do kuchni, gdzie od razu z lodówki wyjęła składniki na dzisiejsze śniadanie dla niej i dla jej ojca. No, głównie dla ojca bo ona nie miała zamiaru nic teraz jeść. (wiem, że powinnam zarzucić czymś japońskim ale mam nadzieję, że nie pogniewacie się za tradycyjne polskie kanapki xDDD). Wzięła do ręki nóż i ustawiła na drewnianej desce ser, który zamierzała pokroić w kawałki. Nie zorientowała się nawet, że od krótkiej chwili przygląda się jej różowowłosy, który znalazł ją od razu, dzięki swoim wyczulonym zmysłom, za które znów bardzo dziękował. Przyglądał jej się uważnie. W końcu dostrzegł, że dziewczyna przygląda się z zamyśleniem nożu, który trzymała w prawej ręce... Właśnie teraz dziewczyna zaczęła zastanawiać się jak to jest umrzeć. I dlaczego życie postrzegane jest jako dar, skoro ludzie tak bardzo cierpią. Straciła matkę, teraz traci ojca. Sama nie była pewna czy da radę udźwignąć taki ciężar. A przecież miała tyle możliwości na skończenie tych cierpień. Nawet teraz będąc w kuchni, trzymając ten nóż... To też była możliwość na zakończenie tego wszystkiego. Nie musiałaby przeżywać śmierci ojca. Nie musiałaby cierpieć... Uniosła go lekko do góry, a wtedy Salamander zmarszczył swoje brwi, jakby znał jej myśli. Nagle Lucy poczuła jak ktoś obejmując ją z tyłu odbiera jej nóż z ręki i odkładając go na bok przytula ją do siebie mocniej. Wyrwał ją z niemałej zadumy, jednak od razu poznała, że to on. Odwróciła się przodem do niego i wtulając się w jego tors zaniosła się głośnym płaczem. Natsu ułożył dłoń na jej blondwłosach i delikatnie ją pogładził. Chyba dopiero teraz zdał sobie sprawę, że Lucy przeżywa to bardziej niż wszystkim się wydaje.

(pomińmy tło xD)

Lucy przez ten cały czas potrzebowała mieć kogoś przy sobie. Potrzebowała przyjaciela, który pomógłby jej przez to przebrnąć, ale nigdy by się do tego nie przyznała... W końcu Salamander odsunął ją delikatnie od siebie a widząc jej twarz zmartwił się niezmiernie. Jeszcze nigdy nie widział jej takiej. I nie chciał widzieć. Odsunął się od niej całkiem i wziął do ręki nóż, który przed chwilą trzymała Lucy. W mgnieniu oka zrobił kanapki, nie zapominając oczywiście porcji dla siebie i ojca Lucy po czym usadził ją przy małym stole tuż obok lodówki i podłożył jej talerz z kanapkami pod nos.
-Jedz... To raczej nie była prośba. To był łagodnie wypowiedziany rozkaz. Lucy zasłoniła swoje usta dłonią czując jak zbiera jej się na wymioty, chociaż tak naprawdę nie miała czym wymiotować i odsunęła talerz od siebie.
-Lucy, powiedziałem jedz. Bo będę Cię karmił jak małe dziecko. Powiedział stanowczo, a w jej oczach znów zaczęły zbierać się łzy. Nie mogła się zmusić do tego, żeby cokolwiek zjeść, jednak wiedziała, że Natsu jej nie odpuści. Wzięła głębszy oddech i zagryzła dolną wargę patrząc na niego swoimi zaczerwienionymi oczami, z których wręcz wylewał się ból, smutek, żal... Salamander widząc to usiadł na przeciw niej i ponownie podsunął jej talerz z kanapkami pod nos. Lucy niechętnie, z wyraźnym grymasem na twarzy uniosła jedną z nich ku górze i ugryzła kawałek. On cały czas bacznie ją obserwował, wiec w końcu na jej wychudzone policzki wkradły się blade rumieńce. Przełknęła z trudem kęs kanapki, aby po kilku minutach ponownie ją ugryźć i przełknąć. Przychodziło jej to z trudem i za każdym razem kiedy czuła smak w ustach była wręcz pewna, że zaraz zwymiotuje, jednak po jakiejś pół godzinie na talerzu nie zostało już nic. Lucy wstała i nadal czując na sobie wzrok Salamandra wzięła do ręki talerz z kanapkami dla ojca i ruszyła w kierunku jego pokoju. Natsu szedł tuż za nim i kiedy oboje weszli do pokoju Jud'a otworzyli szeroko oczy widząc jak Jude uśmiecha się do rozgadanego kotka, który opowiadał jej coś właśnie o Lucy. -Happy... ( ja normalnie słyszę jak ona to mówi xD ) Powiedziała ze zdziwieniem, ale wymusiła na sobie delikatny uśmiech. Kotek chyba po takiej 'rozłące' zmienił swoje nastawienie przynajmniej na chwilę, bo teraz zamiast dogadywać przyjaciółce wtulił się między jej piersi (Happy Rape Face XD). Blondynka ułożyła dłoń na jego główce, a drugą złapała niżej, żeby nie spadł. Po chwili Happy już fruwał nad głowami dwójki magów i ojca Lucy. Młoda Heartfillia starała się udawać, że wszystko jest w porządku, jednak nikt jej w to nie wierzył. Prócz jej ojca, który po prostu chciał w to wierzyć.
-Młodzieńcze, jeszcze raz przepraszam za wszystko... Phantom Lord... Natsu uśmiechnął się tylko i ruchem głowy przytaknął ojcu Lucy dając mu do zrozumienia, że wszystko jest w porządku.
-Fairy Tail nie żywi do pana urazy. Na twarzy Jud'a pojawił się nikły uśmiech, lecz Natsu naprawdę go docenił. Prawda jest taka, że współczuł swojej przyjaciółce, bo przecież sam stracił rodzinę. Miał trochę ponad dwa lata, kiedy to wszystko się wydarzyło. Sam nie wie, czy to wspomnienie było prawdziwe, przecież był mały, ale wydawało mu się to takie realistyczne. Jego ojciec zmieniający się w smoka, w smoczego władcę, kiedy wpadł w szał po tym jak zamordowali Hanę i jego małą siostrzyczkę Hitomi. Później w 777 jego ojciec w postaci smoka znikł. Może to wspomnienie było tylko wykreowane przez jego mózg (natsu i mózg, haha xD), ale wiedział, że takie wydarzenie naprawdę miało wydarzenie. Jego ojciec był magiem rangi SS w Fairy Tail, gdzie teraz i on należy, więc dziadunio dobrze go znał. Po zniknięciu Igneela rolę jego ojca pełnił Gildarts. Może nie było tego widać po tej dwójce, ale byli ze sobą bardzo zżyci i byli dla siebie jak prawdziwa rodzina. Dopiero koło godziny 23, kiedy Jude już zasnął Lucy i Natsu opuścili jego pokój. Lucy ciężko westchnęła i spojrzała na swojego przyjaciela, który również skierował na nią swój zmartwiony wzrok.
-Twój pokój jest obok mojego... Uśmiechnęła się do niego blado po czym razem, w ciszy ruszyli w kierunku swoich pokoi. Pierwszy znajdował się pokój Lucy, więc stanęła pod drzwiami i zerknęła na chłopaka, ktory stał już przed swoim pokojem.
-Arigatou... Powiedziała cicho, niemalże nie słyszalnie, ale wiedziała, że chłopak to usłyszy. Weszła do swojego pokoju i zagryzła swoją wargę. Weszła do łazienki aby posiedzieć sobie w wannie przed kolejną nocą spędzoną na balkonie. Zamknęła oczy, gdy siedziała już w napełnionej po brzegi gorącą wodą wannie. Jako, że pokój Natsu znajdywał się tuż za ścianą jej łazienki chłopak dobrze wiedział, że dziewczyna w niej jest. Słyszał... Słyszał jak pierwsze krople łez łączą się z taflą wody w wannie. Jak dziewczyna cicho łka uderzając zaciśniętymi mocno pięściami od dno wanny. Nie mogła się z tym pogodzić. Nie potrafiła. Natsu stał przy ścianie opierając się o nią swoimi pięśćmi. Nigdy nie chciał mieć tej świadomości, że Lucy płacze. Nie chciał tego słyszeć, nie chciał tego widzieć. Wyszedł na balkon zaczerpnąć świeżego powietrza. Balkon ten łączył ze sobą dwa pokoje. Ich pokoje. W końcu usłyszał jak dziewczyna wychodzi z łazienki i zbliża się w stronę drzwi balkonowych. Stanął za ścianą, aby go nie widziała. Blondynka usiadła na ławce i zaczęła cicho szeptać pod nosem. Nikt by nawet nie zrozumiał, jednak teraz Salamander przeklinał swoje zmysły, bo nigdy nie chciał usłyszeć czegoś takiego.
-Boże... Błagam weź mnie zamiast niego. Proszę... I teraz znów słychać było krople zdeżające się z podłogą balkonu. Natsu wziął głęboki wdech i zapominając się wypuścił go z głośnym świstem. Wtedy Lucy momentalnie otarła swoje łzy i spojrzała w niebo.
-Natsu? zapytała cicho, a wtedy Salamander dosiadł się do niej i spojrzał na jej zaczerwienione od płaczu oczy i policzki.
-Nie mów tak... Dziewczyna zdziwiła się i spojrzała na niego rozchylając swoje powieki szeroko. Już chciała zadać pytanie, jednak kiedy tylko otworzyła swoje usta Natsu znów przemówił.
-Nie proś o śmierć Lucy... To nie pomoże Twojemu ojcu rozumiesz? Jego nie da się uleczyć rozumiesz? Podniósł już głos zdenerwowany wcześniejszą prośbą Lucy do Boga, jednak ona zagryzła wargę i sama wstała.
-Nic nie wiesz Natsu, nic nie wiesz! Wolę umrzeć niż stracić kolejną osobę którą kocham! Zawołała głośno i weszła do pokoju zamykając drzwi balkonowe po czym rzuciła się na łóżko. Tłumiła swój płacz poduszką, jednak Natsu, który nadal tam siedział wszystko słyszał... Na jego nieszczęście. Mógł nie słuchać Erzy i przyjechać tutaj od razu. Nie byłaby teraz taka zmarnowana... W końcu wszystko ucichło. Tak nagle jak się zaczęło. Salamander uniusł się i podszedł do drzwi bojąc się, że Lucy zrobiła coś głupiego, lecz ona... Ona po prostu zasnęła. W końcu udało jej się zasnąć. Salamander otworzył cicho szklane drzwi i wszedł do środka. Okrył ją kołdrą, a sam udał się do swojego pokoju...






Hejka kochani, z tej strony Aiko :33 No cóż, dodałam w końcu ten rozdział, miałam dodać dłuższy, no ale w końcu stwiedziłam, że to co mam do napisania starczy na rozdział, więc ostatecznie skończyłam tak :3 Jak wam się podoba? Dziękujemy za wszystkie opinie na temat bloga ;) Do następnego ;)

7 komentarzy:

  1. Lucy chciała się zabić !!!
    Dobrze że Natsu był przy niej.
    Jestem z niego dumna T.T xD
    Kiedy Lucy brała prysznic, przez chwile myślałam że nie wytrzyma i do niej dołączy...
    Jestem zboczona !!! >.<
    Notka cuuuudowna :3
    I ta zła, nie.... ZAZDROSNA Erza >.<
    Genialne ! :D

    Pozdrawiam i czekam na więcej ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie mam szczęście że weszłam na Twojego bloga... Naprawdę! Czekałam na tą notkę dość długo ale się opłacało :D
    Lucy próbująca się zabić. Natsu ją powstrzymuje.
    Lucy prosząca o śmierć. Zdenerwowany Natsu.
    Mrrr :3
    Ego: Ty to jednak dziwna jesteś.
    Spadaj. Życzę weny i oby kolejny rozdział pojawił się szybciej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Scena w kuchni kiedy Lucy próbuje popełnić samobójstwo bezcenna <3 zaskakująca. A Natsu kochany tak o nią dba w trudnych chwilach. *q*
    życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam już wcześniej, ale ja głupia jak zwykle zapomniałam skomentować xD Ostatnio często mi się to zdarza... Niedobrze, starość nie radość - skleroza mnie dopada :P
    No ta scena w kuchni mnie zaskoczyła, ale chyba bardziej ta na balkonie. Za to na samym początku nieźle się uśmiałam z Erzy i z tego, jak Natsu z Happym wylecieli z gildii :D Scena, jak exceed zagaduje Jude też bezcenna xDDD
    Tylko żal mi dziewczyny, że tak ciężko to znosi :C Mam nadzieję, że wszystko jakoś się ułoży (nawet, jeśli stary jej kipnie - sorka za bezpośredność :D)
    Czekam niecierpliwie na cd :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, a screen z tytułem "pomińmy tło"... To wygląda jak kuchnia po obiedzie przygotowanym przez Salamandra hehehe :D I płacząca Lucy "coś ty narobił z moją kuchnią!" xD Wybaczcie, no ale aż musiałam to napisać :D

      Usuń
  5. Czy tylko ja zauważyłam mały błąd (chyba)
    Cytuję:
    że takie wydarzenie naprawdę miało wydarzenie.
    XD
    Lecz nie zmienia to faktu iż ten rozdział naprawdę mi się spodobał.
    Pozdro. i weny.
    ~Vita Blake

    OdpowiedzUsuń

Yuki Boshi